poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Chapter 6

-Calum wracaj tu ! - krzyknęłam do bruneta szarpiąc go za ramię. Co to do cholery miało znaczyć ?
-Puść mnie Flora
-Powiedz mi o co chodzi ! Czy jestem w niebezpieczeństwie ?
-Tak do jasnej cholery tak jesteś ! - byłam zszokowana tonem chłopaka. Jeszcze przed chwilą składał pocałunki na mojej szyi a teraz ? Teraz nakrzyczał na mnie. Nic nie rozumiem.
Powstrzymywałam łzy do puki mogłam czyli nie zbyt długo. Calum zauważając to przytulił mnie prawdopodobnie najmocniej jak potrafił.
-Nigdy cie nie zostawię Flora zapamiętaj to - powiedział ocierając kciukiem łzy z mojego policzka, po czym wyszedł lecz po chwili ujrzałam go spowrotem w drzwiach.
-No i na co czekasz ? - chłopak wskazał ręką drzwi. Zrobiłam co kazał opuszczając dom na zawsze. Przed domem ujrzałam czarny samochód z przyciemnianymi tylnymi szybami. Z okna wychylał się Luke.
-Wsiadaj - powiedział Cal po czym pobiegł bodajże po walizki. Wrzucił je do pojemnego bagażnika i usiadł na przednim siedzeniu pasażera. Samochód gwałtownie ruszył.
***
Byłam w nieznanym mi miejscu. Leżałam w ogromnym łóżku pościelonym białą pościelą. Nadal leżąc wyciągnęłam z tylnej kieszeni swój telefon w celu sprawdzenia godziny. Było dosłownie chwilę po dziewiątej. Postanowiłam rozejrzeć się po domu. Wyszłam z pokoju przede mną był średnio długi korytarz. Szłam przez chwilę wzdłuż niego po czym ujrzałam schody prowadzące na dół. Powoli po nich zeszłam. Przede mną był obszerny salon. Po lewo była kuchnia w której znajdował się jakiś chłopak. Był bardzo przystojny. Przez głowę miał przewiązaną bandanę. Pasowała mu. Ups. Zauważył mnie.
-Witam śpiącą królewnę - powiedział posyłając mi szeroki uśmiech. Nie wiedziałam co odpowiedzieć gdyż widziałam faceta pierwszy raz w życiu.
-Dzień dobry - zdecydowałam się odpowiedzieć.
-Jestem Ash przyjaciel Luke'a - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Oh tak Luke mówił mi o tobie - odwzajemniłam uśmiech. Blondyn wskazał ręką krzesło. Usiadłam i obserwowałam Ashton'a.
-Luke i Calum gdzieś poszli a Mike jeszcze śpi więc - urwałąm mu.
-Mike ? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-O ile mi wiadomo znasz Michael'a
-Znam ale czekaj co on tu robi ?
-Um - chłopak podrapał się po karku wracając do smażenia omletu.
-'um' co ? - podeszłam bliżej chłopaka siadając na blacie.
-Nieważne - położył mi na kolana talerz i poszedł w stronę salonu. Odłożyłam jedzenie na blat i stanęłam za ścianą żeby usłyszeć rozmowę telefoniczną. 'Co mam jej powiedzieć'. Wtargnęłam do pokoju.
-No jak to co ? Prawdę - odpowiedziałam na pytanie które z pewnością nie było kierowane do mnie. Irwin rozszeżył oczy po usłyszeniu mojej odpowiedzi. 'Muszę kończyć narazie'.
-O czym chciałbyś mi powiedzieć ?
-Nie teraz Flora - przydusiłam go do ściany zaciskając w dłonie górną częśc jego koszulki. Byłam zła na wszystkich. Co oni przede mną ukrywają.
-To jak powiesz mi czy nie - jego oczy błyszczały.
-Jak ci powiem to Luke mnie zabije a jak nie to ty to zrobisz
-Czyli i tak stracisz życie - uśmiechnęłam się do niego.
-Ugh - poczułam jak przechodzą go ciarki.
-Nie uważasz że powinnam wiedzieć w jakiej jestem sytuacji ?
-Uważam ale ja i tak nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Z tym do Lucas'a a i gdybyś mogła - puściłam go i wykręciłąm numer Luke'a.
-Gdzie ja do cholery jestem ?
-Prawdopodobnie u mnie - zaśmiał się.
-Widzisz w tym coś śmiesznego ? Bo ja nie - wręcz krzyczałam do telefonu.
-Spokojnie jesteś w dobrych rękach
-Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała pomocy ?
-Jak przyjadę to pogadamy - rozłączył się.

Chapter 5

Usiadłem na kanapie i wziąłem do ręki kubek z kawą. Upiłem jeden łyk i odstawiłem ją spowrotem na miejsce. Myślałem że wyjdę z siebie. Tyle za nim biegałem ostatnio i dałbym mu spokój gdyby nie zabił Mali. Obiecałem sobie że i on nie wyjdzie z tego żywo.
Mali była moją jedyną nadzieją na rozpoczęcie nowego życia. Ale ta nadzieja przepadła. Była jedyną dziewczyną którą traktowałem poważnie i z szacunkiem. A to dlatego że moja matka była prostytutką i nie dlatego że zarabiała na życie. Nie wiem po co to robiła ale napewno nie w szczytnych celach. Tata był ciągle w delegacjach przyjeżdżał raz na rok czy dwa. Zaczął zdradzać mamę kiedy miałęm około 11 lat. W tym wieku byłem skazany na samotne życie. Uciekłem z domu i wtedy pomógł mi Ashton. Wprowadziłem się do niego prosząc jego rodziców o dyskrecję. Paliłem i piłem. Nie byłem wzorem do naśladowania no cóż. Miszkałem u niego aż skończyłem 15 lat. Wtedy poznałem Mali. To było w szkole mieliśmy razem kilka lekcji. Nieraz zdażyło mi się przyjść nawalony do szkoły i kiedy właśnie taki dzień nastąpił mała Mali wylała na mnie całe wiadro zimnej wody i to w pewnym sensie pomagało. Później zaczęliśmy się przyjaźnić ja poznałem ją z Ash'em. Chodziliśmy wszędzie we trójkę i to było niesamowite. Obowiązywała zasada 'jeden za wszystkich wszyscy za jednego'. Po jakiś dwóch latach byliśmy już parą. Miałem wtedy lat 17 i pojawił się Rainy. Starłem się bronić Mali jak tylko mogłem ale nie udało mi się to. Mort ją najpierw torturował potem zgwałcił i na końcu zabił. Szukałem gnoja żeby zapłacił za to co zrobił ale go nie znalazłem. Dopiero teraz kiedy pojawiła się Flora. Wiem co chce z nią zrobić i wiem jakich błędów nie popełniać. Flora była jeszcze bardziej niewinna i słaba.
-Ashton !
-Co ?
-Kojarzysz  Clifford'a ?
-No no tego z tymi bardzo męskimi włosami ?- zaśmiałem się.
-Tak to ten
-No i co z nim ?
-Czaisz że to Flory przyjaciel ?
-No i ?
-Stary on nam może pomóc
-Ty dobrze gadasz masz jego numer ?
-Nie ale ona ma
-To dzwoń ! - wybrałem numer Flory w telefonie i wcisnąłem zieloną słuchawkę
-Tak ?
-Flora dałabyś mi jeszcze numer tego Michael'a ?
-Wyślę ci sms'em
-A co u ciebie ? Wszystko gra ?
-No można tak powiedziać
-Czyli coś nie tak ?
-Nie po prostu nie mam humoru i tyle
-Spoko to narazie
-Teraz wypadałoby powiedzieć 'dobranoc'
-Fakt dobranoc - zaśmiałem się po czym Flora się rozłączyła
-Stary śmiejesz się jak różowa księżniczka
-Wal się - poszedłem schodami na górę położyłem ubrania na krzesło i waląłem się na łóżko.
*Flora*
Spędzałam więcej czasu w tej kawiarni niż we własnym domu. Nie miałam dzisiaj ochoty na jakiekolwiek przechadzanki, więc postanowiłam złapać taxi. Po kilku próbach mi się udało. Wsiadłam do pojazdu i wytłumaczyłam kierowcy gdzie jechać.
Samochód ustał pod domem. Zauważyłam świecące sie światło co oznaczało że Cal jest. Zapukałam do drzwi. Było to konieczne bo moje klucze oddałam chłopakowi. Otworzył mi i pocałował w policzek.
-Hey - uśmiechnęłam siedo niego i dopiero nteraz zauważyłam że w domu panuje idealny porządek.
-Wow
-Ktoś musiał w końcu posprzątać bo jutro przychodzą kupcy
-Kupcy ?
-Tak kochanie kupcy. Będziemy mieć ładniejszy i większyu dom na pewno ci się spodoba nie pozwolę ci żyć w czymś takim - powiedział po czym owinął wokół mnie swoje ramię i pocałował w czoło. Tak tak bogaty Calum przyjeżdża do ciebie i sprzedaje twój dom. Tyle że miał rozpakować swoje rzeczy. Otworzyłam drzwi od mniejszego pokoju i ujrzałam kilka walizek stojących na łóżku.
-Spakowałem wszystko - chłopak opierał się o próg. Posłałam mu lekki uśmiech i usiadłam na łóżku.
-Coś nie tak ?
-Nawet dobrze że się wyprowadzam z tego czegoś. Pamiętam jak jeszcze Cziko biegał z pokoju do pokoju - dom na prawdę przypominał mi mojego kochanego przyjaciela którego już ze mną nie ma. Musi mu być tam lepiej. Nie raz głodował z powodu małej wypłaty lub po prostu mojego lenistwa.
                                                                    ***
Obudziły mnie promienie słońca uderzające o szybę. Otarłam oczy po czym przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Calum jeszcze spał więc postanowiłam srobić śniadanie. Z racji że nie byłam jakąś świetną kucharką, zrobiłam tosty i narysowałam ketchup'em serduszko. Kiedy stawiałam talerz na stole dostrzegłam zaspanego Cal'a idącego w stronę kuchni. Podszedł do mnie i pocałował mnie na dzień dobry. Usiadł przy stole, spojrzał na 'śniadanie' i uśmiechnął się lekko. Unióśł jednego z tostów i ugryzł go powoli. Przyglądałam mu się gdyż każdy ruch jaki wykonywał był dla mnie najidealniejszą rzeczą na całym świecie.
-Co tak się na mnie patrzysz ? - zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
-Patrzę na mojego wspaniałego chłopaka
-Coż takiego wspaniałego jest w jedzeniu tostów ? - to że on jest moim całym światem.
-Ty kochanie - przełknął to co miał w buzi i podszedł do mnie po czym pocałował mnie w nos. Zaśmiałam się gdy zaczął mnie łaskotać. Próbowałam wyrwać sie z jego rąk i prawie mi się to udało kiedy poczułam jak łączy nasze usta. Zaczął namiętnie całować moją szyję po czym szepnął mi do ucha:
-Nawet nie wiesz jak gorąco wyglądasz w mojej koszulce - owinęłam biodra wokół niego. powoli wsunął swoje ręce pod moją bluzkę kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Cholera jasna ! - krzyknął po czym postawił mnie na ziemię.
-Kupcy - uśmiech zszedł mi z twarzy i pobiegłam za Calum'em. Wyciągnęłam z walizki czarne rurki z wysokim stanem i białą bluzkę która sięgała mi trochę ponad pępek. Chłopak po u braniu się pobiegł w stronę drzwi wejściowych.
-Witam - powiedział starszy mężczyzna za którym wszedł młody chłopak. Stanęłam za Calum'em witając się i uśmiechając.
-Jestem John a to mój wnuk Christian - chłopak poprawił dziadka (prosił abyśmy nazywali go Chris) po czym podszedł i złożył pocałunek na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na Calum'a. Ujrzałam to czego się spodziewałam. Był zazdrosny o zwykłe ucałowanie dłoni. Jak dla mnie chłopak zachował się odpowiednio. Oprowadziliśmy gości po domu.
-To dla wnuczka ?
-Tak tak Christian będzie tu studiował
-Oh bez znajomych i bez niczego. Znam to. Może się zaprzyjaźnimy kto wie - posłałam blondynowi uśmiech co od razu odwzajemnił. Wydawał się bardzo miłym i porządnym chłopakiem. Miał na oko jakieś 17/18 lat.
Po oprowadzeniu staruszek wyraził opinię na temat domu.
-Bierzemy - powiedział mężczyzna z entuzjezmem. Podpisał umowę na wynajem domu i pożegnał się.
Calum'owi zadzwonił telefon. Słyszałam tylko 'znajdę cię i zabiję rozumiesz' oraz 'nie wyjdziesz z tego żywo'. Po usłyszeniu tego zakryłam usta dłonią. Myślałam że mój chłopak jest jakimś gangsterem czy Bóg wie co i że zabija ludzi z zimną krwią. Przed oczami miałam obrazek takiej właśnie sceny. Calum celujący rewolwerem w człowieka.
-Dotknij Flory a cię zajebie - przestraszona wleciałąm do pokoju w którym znajdował się chłopak.
-O co chodzi ?
-To nie jest twoja sprawa
-Jak to nie jest moja sprawa ? On chce mi coś zrobić ? - Cal wyminął mnie i wyszedł z domu.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 4

-Prowadź na komisariat- zaczęliśmy iść w stronę policji. Myślałam że to nic takiego ale w końcu kto normalny mógł przewiercić psa śrubokrętem ? Właśnie.
Calum nie odzywał się przez całą drogę.Nie wiem czy był zły czy przerażony ale jego twarz na pewno nie wyrażała radości.
-Tutaj-pokazałam palcem na dość ciemny budynek. Weszliśmy po schodach. Po prawej stronie była że tak powiem ‘recepcja’ do której podeszliśmy. Kiedy powiedziałam co się wydarzyło w moim domu komendant rozszerzył oczy.
-Co pan tak stoisz ? Zrobisz pan coś czy nie ?!-chłopak krzyczał zdenerwowany. Złapałam go za ramię w celu uspokojenia go.
-Cal poczekaj chwilę… Czy pan wie kto mógł to zrobić ?
-Obawiam się że tak. Gdyby była pani w mieszkaniu nie miałaby pani tyle szczęścia.-wtedy spojrzałam na Caluma.
-Kim on jest i czego chce do cholery od Flory ?!
-Oh właśnie proszę podać nazwisko
-Flora Shin
-A pan ?
-Calum Hood.
-Proszę wrócić do domu-brązowooki spojrzał na policjanta kpiącym wzrokiem. Zerknęłam na Caluma po czym poczułam wibracje w prawej kieszeni. Telefon a kto dzwoni - nieznany.
-Halo ?
-Flora ?
-Tak a kto mówi ?
-Luke ten ze sklepu-powiedział śmiejąc się.
-Oh Luke. Co u ciebie ?
-U mnie wszystko gra. A i kim jest ten ciemny co z tobą szedł za rękę ?
-‘Ciemny’ ? To Calum mój chłopak to dość skomplikowana historia.
-W takim razie spotkajmy się tam gdzie ostatnio okey ? Chcę poznać historię.
-Kiedy ? Możemy teraz ?
-Pewnie zaraz będę.
Przy wyjściu poinformowałam tego ‘ciemnego’ o moim wyjściu na co nie był zachwycony. Opowiedziałam mu o blondynie i gdzie go poznałam.
-Czekaj ktoś cię zaczepił….może to któryś z tych-
-Nie możliwe nawet ich nie znałam.
-Ty nikogo tu nie znasz- uniósł ręce. Odpowiedziałam westchnięciem i pociągnęłam chłopaka za rękę.
-Ja idę z Lukiem a ty gdzie ?
-A może to ten Lu-
-Jezu Cal…
-Rozpakuję swoje rzeczy w domu. Wręczyłam mu klucze i pocałowałam w policzek po czym odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę kawiarni.
Luke siedział już na fotelu robiąc coś w telefonie. Usiadłam na krześle powieszając torbę na oparciu. Blondyn schował telefon do kieszeni i posłał mi uśmiech.
-Hey
-Cześć, więc przyszedłeś posłuchać historii tak ?- podparł się łokciami i przytaknął. Miał takie cudne, niebieskie oczy….nieważne. Zaczęłam opowiadać mu całe zajście w parku i inne.
Kiedy skończyłam blondyn oparł się na krześle i rozszerzył oczy.
-Żartujesz ?- potrząsnęłam głową.
-Ten pies wiele dla ciebie znaczył prawda ?
-Był moim jedynym prawdziwym przyjacielem
-Dobrze że teraz ten chłopak przyjechał, chociaż Mike i ja też ci pomożemy
-Dzięki ale ja naprawdę-
-Flora a ty z Michael’em długo się znacie ?
-Dość długo jakieś 10 miesięcy a co ?
-Nieważne. Muszę już lecieć bo wiesz praca i te sprawy.
-Jasne
-Na razie

*Luke*

I po co ? Dlaczego ona ? Myślałem że zabiję gnoja Flora była taka niewinna. Zadzwoniłem do Ash’a i powiedziałem mu że Mort był u Flory.
-Co ty pierdolisz stary ? Co on robi w Cambridge ?
-Nie wiem do cholery musisz mi pomóc
-Zamykam siłownie i jadę do ciebie zaraz będę
-Dobra
Mój przyjaciel podjechał czarnym Range Roverem prawie pod same drzwi. Wysiadł z auta i zadzwonił dzwonkiem. Nienawidziłem tego dźwięku przysięgam że kiedyś wyrwę go ze ściany. Wleciał do salonu jak poparzony. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co może jej zrobić i tym podobne.
-Zależy ci na niej
-Co ? Po prostu chce złapać Morta
-Mhm- zszedłem do piwnicy w poszukiwaniu rozpisków na temat. Miałem ich dość sporo bo to on był głównym problemem tego miasta a ja byłem ‘śledczym’ w tej sprawie. Znalazłem między innymi jego numer i modliłem się żeby go nie zmienił.
-Halo ?
-Co ty odpierdalasz ?
-Myślisz że po tym wszystkim dam ci żyć normalnie ? Wpakowałeś mnie za kraty. Wiem że ona ci się podoba i ile dla ciebie znaczy. Jak dla mnie to będzie następna Mali tylko że ta jest zajęta wiesz o tym ? - zamurowało mnie kiedy padło jej imię. Przypomniało mi się wspomnienia związane z nią jak ją kochałem i co zrobił jej Mort. Nienawidziłem go za to. Mali była dla mnie całym światem. Flora okropnie mi ją przypomina i nie chcę żeby coś jej się stało tym bardziej przeze mnie.
-Ty pieprzony gnoju dotknij jej a przysięgam że urwę ci jaja ja-
-Oh nasz mały Lukey się zakochał jak słodko. Powodzenia bo z tą nie pójdzie ci tak łatwo jak z Mali. - powiedział po czym się rozłączył.
-Stary nie denerwuj się zaparzę ci melisy - wstał czochrając przy tym moje włosy. Ashton był ode mnie starszy o 2 lata czyli miał lat 21. Był jak mój starszy brat. Nawet w takiej sytuacji umiał mnie choć trochę rozśmieszyć.
-Żartuję stary nie wiem jak si parzy melisę ale mogę ci zrobić kawę.-zaśmiałem się i podszedłem do starej drewnianej komody z której wyciągnąłem rewolwer.
-O nie daj mi to
-Muszę jej bronić a do tego będzie mi potrzebny
-Musisz poradzić sobie bez tego a zresztą masz zakaz nie pamiętasz ? - westchnąłem i rzuciłem się na kanapę.
-Ta dobranoc - powiedział Ashton odbierając mój dzwoniący telefon.
-Luke ?
-Lukey chyba śpi przekazać mu coś ?
-A kto mówi ?
-Ashton przyjaciel a ty to pewnie Flora ? - zerwałem się z miejsca i wyrwałem mu telefon.
-Hey Flora coś nie tak ?
-Dzwonił do mnie niejaki Mort Rainy znasz ?
-Cholera jasna !
-Czyli znasz… to źle ?
-Co ci powiedział ?
-Mówił że jest twoim znajomym i że bardzo chciałby mnie poznać
-Co ? A ty co na to ?
-Powiedziałam że spotkam się z nim jeżeli będę mogła wziąść też ciebie
-Flora !
-No co ? To ktoś kogo nie lubisz tak ?
-Daj mi numer tego jak mu tam…
-Caluma ?
-To chyba ten
*wysyła numer*
-Dzięki dobranoc
-Jest ok. 14:00 Luke
-Ugh cokolwiek pa
-Pa - rozłączyłem się
-Świetnie Flora świetnie- powiedziałem pod nosem po czym wykręciłem numer tego no…. Columba.
-Halo ?
-Tu Luke przyjaciel Flory
-Oh tak
-Flora jest w niebezpieczeństwie i musisz nam pomóc.
-Będziemy o tym rozmawiać przez telefon ? Pewnie że pomogę
-No tak spotkajmy się w jutro w parku o 6:00
-O której ?
-A i Flora nie może się dowiedzieć
-Jasne - rozłączyłem się i rzuciłem telefon

Chapter 3

Byłam w drodze do domu. Pies musiał być już szaleńczo głodny. Przyśpieszyłam kroku, kiedy nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Pisknęłam ze strachu, obracając się.
-Hey Flora ! - powiedział z uśmiechem nieznajomy mi chłopak.
-Kim jesteś ? - powiedziałam na co odpowiedział śmiechem.
-To ja Calum - uśmiechnęłam się i żuciłam u się na szyję. Cal był moim najlepszym przyjacielem od przedszkola. Potem chodziliśmy ze sobą aż do śmierci mojej mamy. Tata nie mógł się pozbierać, więc oddał mnie do domu dziecka.Mmiałam wtedy 16 lat. Pamiętam, że dużo wtedy płakałam. Bardzo kochałam Calum’a. Uciekłam w urodziny mojej mamy. Nikt się wcale nie przejął do momentu, kiedy tata upomniał się o mnie. Wtedy zaczął chodzić po sądach, bo pieniądze. I jest tak jak jest. Nie dość, że nie jestem na tyle wykrztałcona, żeby mieć jakąś lepszą pracę to muszę płacić mu. Niby na jedzenie. Tak na prawdę on przepija wszystkie te pieniądze, podczas gdy ja nie mam co jeść.
-Tak bardzo tęskniłam- łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie wierzyłam, że on na prawdę tu jest, że mogę go dotknąć.
-Nie wiedziałem co się z tobą dzieje, nie dzwoniłaś, obiecałaś że nigdy nie odejdziesz.-zaczęłąm płakać głośniej.
-Nie miałam jak Calum, przepraszam.-uniósł moją brodę, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Otarł łzy z moich oczu i lekko się uśmiechnął.
-M-mogę cię pocałować ? - powiedział jąkając się. Nie odpowiadając złączyłam nasze usta. Nnie obchodzili nas ludzie, liczyliśmy się tylko my. Wtedy chłopak oderwał swoje wagi.
-Masz jakieś mieszkanie, pracę, pieniądze czy cokolwiek ?
-Mieszkanie niby mam, z resztą już gorzej…
-Oh, więc chodźmy do ciebie.- powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczęłam prowadzić go do domu (jeśli tak można nazwać to w czym mieszkam). Szliśmy dobre 20 minut, kiedy byliśmy pod drzwiami. Cal wszedł tuż za mną, po czym zaczął się rozglądać.
-Kto ci pozwala żyć w czymś takim ? - powiedział z grymasem wymalowanym na twarzy.
-No cóż, nie mam nawet porządnej pracy.
-A ja nie mam nic oprócz 1500 funtów w portfelu
-To rzeczywiście nic nie masz stary.
-Mógłbym się wprowadzić ? - po czym dodał jeszcze:
-Robaczku ? - przypomniały mi się te czasy kiedy co noc siedzieliśmy z chłopakiem na dachu mojego domu pod kocem. Wtedy mówiliśm na siebie ‘robaczku’ czy ‘misiu’. Oboje się zaśmialiśmy.
-Jasne misiu.
-Tylko… co z naszym związkiem ? Jest on że tak powiem ‘aktualny’ ?
-Jak dla mnie tak, a dla ciebie ?
-Jak najbardziej- powiedział po czym podszedł do mnie i przycisnął moją dłoń do swoich ust całując opuszki moich palców. Po chwili spojrzał na moją rękę i uśmiechnął się.
-Nadal go nosisz
-Jakbym śmiała go zdejmować. A ty ?- pokazał palec z srebrnym pierścionkiem. Na moim był wygrawerowany napis ‘always in my mind’ a na jego ‘forever in my heart’. Miał one na celu przypieczętowanie naszego ‘związku’. Byliśmy wtedy bardzo młodzi.
-Było wiele momentów kiedy chciałam go zdjąć i po prostu sorzedać, ale nie potrafiłam. Kiedy chciałam to zrobić pojawiał mi się przed oczami twój uśmiech.-powiedziałam. Teraz mogłam ujrzeć ten uśmiech na prawdę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem oraz jak bardzo cię kocham.-powiedział zamykając moją dłoń w swojej. Pokręciłam lekko głową nie wierząć, że stoi przede mną cały mój świat.
-Czy-czy ty też miałeś myśli samobójcze ?- zapytałam chłopaka. Calum spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach przerażenie i złość. Obejrzał moje ciało po całęj długości.
-Jezu, jesteś okropnie chuda dopiero teraz zauważyłem- przerwałam mu.
-Cal, odpowiedz.- spojrzałam na niego.
-Żeby to raz…ale nie przejmuj się, nie myśl o tym, Flora.- nastąpiła niezręczna cisza po czym chłopak dodał:
-Za to ty jesteś w chuj wychudzona kochanie.
-Wiesz….ja też.
-Nie rozmawiajmy o tym dobra ? Ja skoczę po walizki do hotelu i zaraz wracam.-odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
-Calum !- chłopak odwrócił się.
-Kocham cię- uśmiechnął się i wyszedł. Usiadłam na kanapie zauważając że Cziko się nie odzywa. Zaczęłam wołać go coraz głośniej i głośniej. Szukałam go po domu, kiedy wrócił Cal. Postanowiłam zajrzeć na kocyk psa. Był przykryty kocem. Zdjęłam przykrycie i zaczęłam krzyczeć.Calum przybiegł i złapał mnie za ramię, pytając co się stało. W kącie leżał pies z przewierconą śrubokrętem szyją. Chłopak zaczął mnie uspokajać. Byłam przerażona. Kto mógł tu tak po prostu wtargnąć i przewiercić mi psa śrubokrętem. Koło psa leżał list. Wzięłam go do ręki po czym otworzyłam kopertę. Było tam napisane:
'Masz szczęście, że nie zastałem cię w domu, bo zamiast tego psa, to ty byś miała przewiercone gardło, chociaż podejrzewam, że wolałbym się najpierw z tobą zabawić, albo raczej tobą'
Zakryłam usta dłonią i oddałam list Calumowi.
-Musimy iść z tym na policję- chłopak był bardzo poważny.
-Natychmiast Audrey on może tu przyjść w każdej chwili.
-Kto ? Wiesz kto to ? - powiedziałm ździwiona.
-Nie, ale z pewnością to nie jest kobieta.
-Skąd wiesz ?
-Kobieta chciałaby cię zgwałcić czy jak ?
Pociągnął mnie za rękę wychodząc z domu.
-Prowadź na komisariat
_________________

Chapter 2

*Luke*
Miałem nadzieję że obudzą mnie promienie słońca, lecz tym razem były to krople deszczu. Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka. Zszedłem po schodach na dół do kuchni. W pracy będę dzisiaj 6 godzin więc wypadałoby coś zjeść. Nie byłem jakimś świetnym kucharzem. Zjadłem zwykłe musli z mlekiem. Z racji że było już “późno” pobiegłem do łazienki po drodze łapiąc telefon i szykując sobie ubrania. Szare dresy i czarna koszulka. Wziąłem szybki prysznic, ogarnąłem się i zbiegłem na dół. Ubrałem buty i kurtkę. Wychodząc odruchowo spojrzałem w lustro. Moje włosy nie wyglądały dobrze. Poleciałem po beanie i wręcz wyleciałem z domu. Zatrzasnąłem bramę, bo nie zamknąłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Wycieraczki wirowały to w prawo to w lewo z powodu ulewy. Na miejscu wysiadłem z samochodu, zamknąłem drzwi i wbiegłem po schodach. Wchodząc do środka ogarnął mnie zapach potu. Pracowałem w siłowni. Zarabiałem krocie. Właścicielem był mój przyjaciel Ash. “Hej Luke” wirowało dosłownie wszędzie. Wleciałem do gabinetu Ash’a zdyszany i zmoknięty.
-Witam pana-powiedział z uśmiechem szef wręczając mi papiery.
Tak właśnie. Nie pracuje jako jakiś trener czy coś. Jestem wykorzystywany przez Ash’a do papierkowej roboty. Nie żebym narzekał, ale mógłbym mieć lepszą pracę gdybym tylko chciał, a raczej gdyby szefem nie był mój najlepszy przyjaciel.
-Hej Luke !-krzyknął kiedy wychodziłem.
-No ?
-Mógłbyś jeszcze skoczyć po te kartony z piłkami do hurtowni ?-zapytał.
-Spoko jak wszystko ogarnę-wskazałem na dokumenty.
-Dzięki-posłał mi uśmiech.
Wyszedłem  z gabinetu wzdychając ruszyłem w stronę swojego biura.
*Flora*
Postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj pracę (jeśli można tak nazwać zbieranie truskawek) z powodu brzydkiej pogody. Siedziałam i czytałam kolejną już książkę. Nie spałam od 6:00 więc miałam na to czas. Znudzona lekturą zamknęłam książkę i podeszłam do okna. Jeździłam palcem po oknie śladem spadających kropel deszczu. Pies jeszcze spał, więc nie zostało mi nic innego jak trochę się ponudzić. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o Luke’u. O tym jaki był miły i że jest jedyną taką osobą jaką w życiu spotkałam. No może poza Michael’em. Z racji że mieszkałam w sierocińcu nie miałam rodziców czy przyjaciół. Od zawsze jestem zamknięta w sobie i tak już mi chyba zostanie do końca życia. Pomyślałam, że może pójdę gdzieś z Michael’em. Wybrałam jego numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Michael ?
-Oh dobrze że dzwonisz. Nie przychodź dzisiaj do pracy bo widzisz jaka jest po-
-Nie miałam takiego zamiaru. Jesteś dzisiaj wolny ?-zapytałam trochę się krępując.
-Um…ta. A co ?
-Masz ochotę na kawę ?
-Jasne. Teraz w ?
-W kawiarni za rogiem może być ?
-Zaraz będę-rozłączyłam się z uśmiechem na twarzy.
Zaczęłam się szykować i jak to mam w zwyczaju wyszłam bez śniadania łapiąc po drodze parasol. Rozłożyłam go i ruszyłam w stronę kawiarni. Chłopak siedział przy tym samym stoliku co wczoraj Luke. Rozśmieszały mnie jego różowe włosy.
-Hi-powiedział wstając.
-Cześć-złapał moją rękę całując ją. Prawdopodobnie się zarumieniłam.
Usiedliśmy po czym zapytałam co zamawia. Podeszłam do lady i złożyłam zamówienie. Wzięłam kubki, obróciłam się i wpadłam na kogoś.
-Bardzo przepraszam-ujrzałam twarz Luke’a łapiącego piłki. Zachichotałam i pomogłam mu zbierać kulki skaczące po całym pomieszczeniu. Michael siedział i śmiał się z nas.
-Cześć-powiedziałam po pozbieraniu wszystkich piłem.
-Oh..Flora hej.
-Może usiądziesz z nami ?
-Z nami ?
-Jestem z przyjacielem.
-Chętnie go poznam.
Michael wstał i wyciągnął rękę do blondyna stawiającego kartony na podłodze po czym przedstawił się.
-Kojarzę cię…chodzisz do mnie na siłownie ?
-Tak! Hemmings!- oboje zachichotali.
-Ja muszę lecieć to wszystko zanieść do pracy. Cześć.-pomachał nam na pożegnanie po czym wyszedł z kawiarni.
_______________
Dialogi są już poukładane mam nadzieję że lepiej się czyta.

Chapter 1

~Next Day~
*Luke*
Siedziałem w przychodni już 2 godzinę . Walić to. Ruszyłem w stronę parku. Było zimno, ale miałem ochotę się przejść. A jeśli mam ochote sie przejść to idę się przejść. Szedłem wzdłuż alejki z rękam w kieszeni i kapturem na gówie. Zobaczyłem tą dziewczyne z wczoraj. Bujała się na huśtawce, a obok niej na trawie turlał się pies. Śmiała się. Miała uroczy śmiech. Przystanąłem w miejscu obserwując blondynkę, aż w końcu mnie dostrzegła. Posłałem jej uśmiech, zrobiła to samo. Podeszła do mnie wołając psa. Z tego co słyszałem miał na imię Cziko.-Hej-powiedziałem.-Cześć, co tu robisz ?-A spaceruję-A tak w ogóle jestem Flora a ty ?-Luke-Powinnam ci się jakoś odwdzięczyć za wczoraj-Nie nie trzeba-Chodźmy chociaż na czekoladę co ?-No dobra-zachichotałem. Weszliśmy do pobliskiej kawiarni i zajęliśmy miejsca. Siedzieliśmy przy oknie.-Co chcesz do picia ?-zapytałem.-Ale to ja stawiam-Oj daj spokój…to co zamawiasz ?-Przecież przyszliśmy na czekoladę-zaśmiała się-No tak-Podszedłem do lady i złożyłem zamówienie. Po chwili pani podała mi dwa papierowe kubki. Usiadłem na miajsce podając dziewczynie napój.-Dlaczego mnie wczoraj “uratowałeś” ?-A ty co byś zrobiła na moim miejscu ?-To samo.-Też właśnie-upiłem łyk czekolady poparzając sobi język.-Cholera-Co ?-Oparzyłem się-Poprosić o wodę ?-Nie, zaraz przejdzie-co chwila dotykałem języka palcem, ale to nie pomagało.-Zaraz przejdzie-zacytowała i poszła jednak po tą wodę.-Masz.-Dzięki, a zostawiłaś psa przed budynkiem ?-Tak, grzecznie sobie siedzi-pokazała na psa, który siadział za oknem tuż obok nas. Piłem wodę bardzo szybko. Była bardzo zimna. Wypiłem całą butelkę i w końcu przeszło. Tym razem podmuchałem zanim się napiłem. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę. Dużo rozmawialiśmy.
*Flora*
-Miło było cię poznać Luke-wyszczerzyłam sie do niego.-Ciebie też-Ja już muszę lecieć.-Tak ja też-pożegnałam się i wyszłam z kawiarni. Zagwizdałam na co pies przybiegł i poszliśmy do domu. Kiedy doszliśmy na miejsce i chciałam przekręcić klucz zauważyłam że drzwi były otwarte. Cziko wszedł pierwszy, dla bezpieczeństwa. Sprawdził dom i przybiegł spowrotem. Nikogo nie ma. Weszłam za psem i posprawdzałam wszystki szafki. Po co to robiłam przecież i tak nie miałam nic wartościowego. Zamknęłam drzwi, przebrałam sie w piżamę i poszłam spać.
                                                                               ***
Kiedy wstałam była 10:00. Miałam być o 11:00 u pana Clifford’a. Był w moim wieku, ale ze względu na to że był ,moim pracodawcą zwracałam się do niego Pan. Uszykowałam się i wyszłam bez śniadania. Psa zostawiłam w domu. Nie zgadniecie jak pracowałam. Zbierałam truskawki. Zarabiałam niewiele ale wystarczająco tyle żeby wyżywić siebie i pieska. Na miejscu zadzwoniłam domofonem przy bramie. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwierającego się wejścia. Weszłam i zapukałam do drzwi. Otworzył “szef”. W sumie co to za szef i co to w ogóle za biznes.-Dzień dobry-Cześć-powiedział na co zareagowałam dość dziwnym spojrzeniem.-Jesteśmy w tym samym wieku to śmieszne że traktujesz mnie tak poważnie-zaśmiał się i wręczył mi kopertę.-Mów mi Michael ok ?-Okey.-uśmiechnął się. Podziękowałam za wypłatę i wróciłam do domu. Na miejscu przeliczyłam dokładnie pieniądze i dodałam do nich moje oszczędności. Okazało się że stać mnie na jakiś prowizoryczny telefon. Z uśmiechem na twarzy poleciałam do sklepu. Sprzedawca wytłumaczył mi co i jak. Od razu wpisałam numer pana… znaczy Michael’a i zadzwoniłam do niego.-Halo ?-odezwał się głos.-Michael ? To ja Flora.-Oh masz nowy telefon ?- Tak udało mi się w końcu uzbierać. Nie jest jakiś luksusowy czy coś ale jest.-Mogłaś powiedzieć że nie masz telefonu mogłem ci pożyczyć mój stary albo odsprzedać za dodatkowe.
______________
Dialogi będą od linijki od następnego chaptera c:

Prolog

*Luke*
Stałem w kolejce do kasy. Przy półce z chipsami stała okropnie chuda blondynka. Zastanawiałem się dlaczego jest aż tak chuda. Wyglądała na chorą.-Halo!-krzyknęła na mnie kasjerka-Przepraszam zamyśliłem się-odkrzyknąłem jej i wyciągnąłem garstkę monet z portfela. Usłyszałem, że coś spadło, więc obejrzałem się do tyłu. Owa chudzinka wyrywała się z łap jakiś dresiarzy. Rzuciłem wszystko na ladę i pobiegłem na pomoc.
*Flora*
-Zostawcie ją!-krzyknął ktoś z daleka. To był jakiś chłopak. Jak podszedł bliżej mogłam dostrzec jego cudne lazurowe tęczówki. Osoba trzymająca mnie wcale nie lekko oberwała w nos i puściła mnie. Zakwiałam się lekko, ale odzyskałam równowagę.-W porządku ?-Um…tak dziękuję.-Nie ma za co-posłał mi uśmiech. Na wszelki wypadek zaciągnęłam mocniej rękawy bluzy na nadgarstki. Blondyn uważnie mi się przyglądał. A co jeśli zauważył ? Eh…to nie jego sprawa. Podniosłąm z ziemi koszyk z zakupami i ruszyłam do kasy. Przede mnie wepchnął się jeszcze chłopak, zapakował swoje zakupy i wyszedł ze sklepu spoglądając przy tym na mnie.
                                                                       ***
Przy drzwiach do domu leżał list, a raczej to cholerne wezwanie. Ledwo co mam pieniądze na chleb i mam jeszcze opłacac jego ? Westchnęłam i weszłam do domu, w którym czekał na mnie Cziko. Pies podbiegł do mnie, był głodny. Rozerwałam bułkę na dwie części. Jedną podarowałam psu, drugą wzięłam dla siebie. Dom nie był jakimś nowojorskim apartamentem, ale nie było źle.
________
Moje pierwsze fanfiction, więc nie jest to jakieś świetne i mega długie.I hope u like it <3