poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Chapter 5

Usiadłem na kanapie i wziąłem do ręki kubek z kawą. Upiłem jeden łyk i odstawiłem ją spowrotem na miejsce. Myślałem że wyjdę z siebie. Tyle za nim biegałem ostatnio i dałbym mu spokój gdyby nie zabił Mali. Obiecałem sobie że i on nie wyjdzie z tego żywo.
Mali była moją jedyną nadzieją na rozpoczęcie nowego życia. Ale ta nadzieja przepadła. Była jedyną dziewczyną którą traktowałem poważnie i z szacunkiem. A to dlatego że moja matka była prostytutką i nie dlatego że zarabiała na życie. Nie wiem po co to robiła ale napewno nie w szczytnych celach. Tata był ciągle w delegacjach przyjeżdżał raz na rok czy dwa. Zaczął zdradzać mamę kiedy miałęm około 11 lat. W tym wieku byłem skazany na samotne życie. Uciekłem z domu i wtedy pomógł mi Ashton. Wprowadziłem się do niego prosząc jego rodziców o dyskrecję. Paliłem i piłem. Nie byłem wzorem do naśladowania no cóż. Miszkałem u niego aż skończyłem 15 lat. Wtedy poznałem Mali. To było w szkole mieliśmy razem kilka lekcji. Nieraz zdażyło mi się przyjść nawalony do szkoły i kiedy właśnie taki dzień nastąpił mała Mali wylała na mnie całe wiadro zimnej wody i to w pewnym sensie pomagało. Później zaczęliśmy się przyjaźnić ja poznałem ją z Ash'em. Chodziliśmy wszędzie we trójkę i to było niesamowite. Obowiązywała zasada 'jeden za wszystkich wszyscy za jednego'. Po jakiś dwóch latach byliśmy już parą. Miałem wtedy lat 17 i pojawił się Rainy. Starłem się bronić Mali jak tylko mogłem ale nie udało mi się to. Mort ją najpierw torturował potem zgwałcił i na końcu zabił. Szukałem gnoja żeby zapłacił za to co zrobił ale go nie znalazłem. Dopiero teraz kiedy pojawiła się Flora. Wiem co chce z nią zrobić i wiem jakich błędów nie popełniać. Flora była jeszcze bardziej niewinna i słaba.
-Ashton !
-Co ?
-Kojarzysz  Clifford'a ?
-No no tego z tymi bardzo męskimi włosami ?- zaśmiałem się.
-Tak to ten
-No i co z nim ?
-Czaisz że to Flory przyjaciel ?
-No i ?
-Stary on nam może pomóc
-Ty dobrze gadasz masz jego numer ?
-Nie ale ona ma
-To dzwoń ! - wybrałem numer Flory w telefonie i wcisnąłem zieloną słuchawkę
-Tak ?
-Flora dałabyś mi jeszcze numer tego Michael'a ?
-Wyślę ci sms'em
-A co u ciebie ? Wszystko gra ?
-No można tak powiedziać
-Czyli coś nie tak ?
-Nie po prostu nie mam humoru i tyle
-Spoko to narazie
-Teraz wypadałoby powiedzieć 'dobranoc'
-Fakt dobranoc - zaśmiałem się po czym Flora się rozłączyła
-Stary śmiejesz się jak różowa księżniczka
-Wal się - poszedłem schodami na górę położyłem ubrania na krzesło i waląłem się na łóżko.
*Flora*
Spędzałam więcej czasu w tej kawiarni niż we własnym domu. Nie miałam dzisiaj ochoty na jakiekolwiek przechadzanki, więc postanowiłam złapać taxi. Po kilku próbach mi się udało. Wsiadłam do pojazdu i wytłumaczyłam kierowcy gdzie jechać.
Samochód ustał pod domem. Zauważyłam świecące sie światło co oznaczało że Cal jest. Zapukałam do drzwi. Było to konieczne bo moje klucze oddałam chłopakowi. Otworzył mi i pocałował w policzek.
-Hey - uśmiechnęłam siedo niego i dopiero nteraz zauważyłam że w domu panuje idealny porządek.
-Wow
-Ktoś musiał w końcu posprzątać bo jutro przychodzą kupcy
-Kupcy ?
-Tak kochanie kupcy. Będziemy mieć ładniejszy i większyu dom na pewno ci się spodoba nie pozwolę ci żyć w czymś takim - powiedział po czym owinął wokół mnie swoje ramię i pocałował w czoło. Tak tak bogaty Calum przyjeżdża do ciebie i sprzedaje twój dom. Tyle że miał rozpakować swoje rzeczy. Otworzyłam drzwi od mniejszego pokoju i ujrzałam kilka walizek stojących na łóżku.
-Spakowałem wszystko - chłopak opierał się o próg. Posłałam mu lekki uśmiech i usiadłam na łóżku.
-Coś nie tak ?
-Nawet dobrze że się wyprowadzam z tego czegoś. Pamiętam jak jeszcze Cziko biegał z pokoju do pokoju - dom na prawdę przypominał mi mojego kochanego przyjaciela którego już ze mną nie ma. Musi mu być tam lepiej. Nie raz głodował z powodu małej wypłaty lub po prostu mojego lenistwa.
                                                                    ***
Obudziły mnie promienie słońca uderzające o szybę. Otarłam oczy po czym przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Calum jeszcze spał więc postanowiłam srobić śniadanie. Z racji że nie byłam jakąś świetną kucharką, zrobiłam tosty i narysowałam ketchup'em serduszko. Kiedy stawiałam talerz na stole dostrzegłam zaspanego Cal'a idącego w stronę kuchni. Podszedł do mnie i pocałował mnie na dzień dobry. Usiadł przy stole, spojrzał na 'śniadanie' i uśmiechnął się lekko. Unióśł jednego z tostów i ugryzł go powoli. Przyglądałam mu się gdyż każdy ruch jaki wykonywał był dla mnie najidealniejszą rzeczą na całym świecie.
-Co tak się na mnie patrzysz ? - zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
-Patrzę na mojego wspaniałego chłopaka
-Coż takiego wspaniałego jest w jedzeniu tostów ? - to że on jest moim całym światem.
-Ty kochanie - przełknął to co miał w buzi i podszedł do mnie po czym pocałował mnie w nos. Zaśmiałam się gdy zaczął mnie łaskotać. Próbowałam wyrwać sie z jego rąk i prawie mi się to udało kiedy poczułam jak łączy nasze usta. Zaczął namiętnie całować moją szyję po czym szepnął mi do ucha:
-Nawet nie wiesz jak gorąco wyglądasz w mojej koszulce - owinęłam biodra wokół niego. powoli wsunął swoje ręce pod moją bluzkę kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Cholera jasna ! - krzyknął po czym postawił mnie na ziemię.
-Kupcy - uśmiech zszedł mi z twarzy i pobiegłam za Calum'em. Wyciągnęłam z walizki czarne rurki z wysokim stanem i białą bluzkę która sięgała mi trochę ponad pępek. Chłopak po u braniu się pobiegł w stronę drzwi wejściowych.
-Witam - powiedział starszy mężczyzna za którym wszedł młody chłopak. Stanęłam za Calum'em witając się i uśmiechając.
-Jestem John a to mój wnuk Christian - chłopak poprawił dziadka (prosił abyśmy nazywali go Chris) po czym podszedł i złożył pocałunek na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na Calum'a. Ujrzałam to czego się spodziewałam. Był zazdrosny o zwykłe ucałowanie dłoni. Jak dla mnie chłopak zachował się odpowiednio. Oprowadziliśmy gości po domu.
-To dla wnuczka ?
-Tak tak Christian będzie tu studiował
-Oh bez znajomych i bez niczego. Znam to. Może się zaprzyjaźnimy kto wie - posłałam blondynowi uśmiech co od razu odwzajemnił. Wydawał się bardzo miłym i porządnym chłopakiem. Miał na oko jakieś 17/18 lat.
Po oprowadzeniu staruszek wyraził opinię na temat domu.
-Bierzemy - powiedział mężczyzna z entuzjezmem. Podpisał umowę na wynajem domu i pożegnał się.
Calum'owi zadzwonił telefon. Słyszałam tylko 'znajdę cię i zabiję rozumiesz' oraz 'nie wyjdziesz z tego żywo'. Po usłyszeniu tego zakryłam usta dłonią. Myślałam że mój chłopak jest jakimś gangsterem czy Bóg wie co i że zabija ludzi z zimną krwią. Przed oczami miałam obrazek takiej właśnie sceny. Calum celujący rewolwerem w człowieka.
-Dotknij Flory a cię zajebie - przestraszona wleciałąm do pokoju w którym znajdował się chłopak.
-O co chodzi ?
-To nie jest twoja sprawa
-Jak to nie jest moja sprawa ? On chce mi coś zrobić ? - Cal wyminął mnie i wyszedł z domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz