niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 2

*Luke*
Miałem nadzieję że obudzą mnie promienie słońca, lecz tym razem były to krople deszczu. Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka. Zszedłem po schodach na dół do kuchni. W pracy będę dzisiaj 6 godzin więc wypadałoby coś zjeść. Nie byłem jakimś świetnym kucharzem. Zjadłem zwykłe musli z mlekiem. Z racji że było już “późno” pobiegłem do łazienki po drodze łapiąc telefon i szykując sobie ubrania. Szare dresy i czarna koszulka. Wziąłem szybki prysznic, ogarnąłem się i zbiegłem na dół. Ubrałem buty i kurtkę. Wychodząc odruchowo spojrzałem w lustro. Moje włosy nie wyglądały dobrze. Poleciałem po beanie i wręcz wyleciałem z domu. Zatrzasnąłem bramę, bo nie zamknąłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Wycieraczki wirowały to w prawo to w lewo z powodu ulewy. Na miejscu wysiadłem z samochodu, zamknąłem drzwi i wbiegłem po schodach. Wchodząc do środka ogarnął mnie zapach potu. Pracowałem w siłowni. Zarabiałem krocie. Właścicielem był mój przyjaciel Ash. “Hej Luke” wirowało dosłownie wszędzie. Wleciałem do gabinetu Ash’a zdyszany i zmoknięty.
-Witam pana-powiedział z uśmiechem szef wręczając mi papiery.
Tak właśnie. Nie pracuje jako jakiś trener czy coś. Jestem wykorzystywany przez Ash’a do papierkowej roboty. Nie żebym narzekał, ale mógłbym mieć lepszą pracę gdybym tylko chciał, a raczej gdyby szefem nie był mój najlepszy przyjaciel.
-Hej Luke !-krzyknął kiedy wychodziłem.
-No ?
-Mógłbyś jeszcze skoczyć po te kartony z piłkami do hurtowni ?-zapytał.
-Spoko jak wszystko ogarnę-wskazałem na dokumenty.
-Dzięki-posłał mi uśmiech.
Wyszedłem  z gabinetu wzdychając ruszyłem w stronę swojego biura.
*Flora*
Postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj pracę (jeśli można tak nazwać zbieranie truskawek) z powodu brzydkiej pogody. Siedziałam i czytałam kolejną już książkę. Nie spałam od 6:00 więc miałam na to czas. Znudzona lekturą zamknęłam książkę i podeszłam do okna. Jeździłam palcem po oknie śladem spadających kropel deszczu. Pies jeszcze spał, więc nie zostało mi nic innego jak trochę się ponudzić. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o Luke’u. O tym jaki był miły i że jest jedyną taką osobą jaką w życiu spotkałam. No może poza Michael’em. Z racji że mieszkałam w sierocińcu nie miałam rodziców czy przyjaciół. Od zawsze jestem zamknięta w sobie i tak już mi chyba zostanie do końca życia. Pomyślałam, że może pójdę gdzieś z Michael’em. Wybrałam jego numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Michael ?
-Oh dobrze że dzwonisz. Nie przychodź dzisiaj do pracy bo widzisz jaka jest po-
-Nie miałam takiego zamiaru. Jesteś dzisiaj wolny ?-zapytałam trochę się krępując.
-Um…ta. A co ?
-Masz ochotę na kawę ?
-Jasne. Teraz w ?
-W kawiarni za rogiem może być ?
-Zaraz będę-rozłączyłam się z uśmiechem na twarzy.
Zaczęłam się szykować i jak to mam w zwyczaju wyszłam bez śniadania łapiąc po drodze parasol. Rozłożyłam go i ruszyłam w stronę kawiarni. Chłopak siedział przy tym samym stoliku co wczoraj Luke. Rozśmieszały mnie jego różowe włosy.
-Hi-powiedział wstając.
-Cześć-złapał moją rękę całując ją. Prawdopodobnie się zarumieniłam.
Usiedliśmy po czym zapytałam co zamawia. Podeszłam do lady i złożyłam zamówienie. Wzięłam kubki, obróciłam się i wpadłam na kogoś.
-Bardzo przepraszam-ujrzałam twarz Luke’a łapiącego piłki. Zachichotałam i pomogłam mu zbierać kulki skaczące po całym pomieszczeniu. Michael siedział i śmiał się z nas.
-Cześć-powiedziałam po pozbieraniu wszystkich piłem.
-Oh..Flora hej.
-Może usiądziesz z nami ?
-Z nami ?
-Jestem z przyjacielem.
-Chętnie go poznam.
Michael wstał i wyciągnął rękę do blondyna stawiającego kartony na podłodze po czym przedstawił się.
-Kojarzę cię…chodzisz do mnie na siłownie ?
-Tak! Hemmings!- oboje zachichotali.
-Ja muszę lecieć to wszystko zanieść do pracy. Cześć.-pomachał nam na pożegnanie po czym wyszedł z kawiarni.
_______________
Dialogi są już poukładane mam nadzieję że lepiej się czyta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz