niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 3

Byłam w drodze do domu. Pies musiał być już szaleńczo głodny. Przyśpieszyłam kroku, kiedy nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Pisknęłam ze strachu, obracając się.
-Hey Flora ! - powiedział z uśmiechem nieznajomy mi chłopak.
-Kim jesteś ? - powiedziałam na co odpowiedział śmiechem.
-To ja Calum - uśmiechnęłam się i żuciłam u się na szyję. Cal był moim najlepszym przyjacielem od przedszkola. Potem chodziliśmy ze sobą aż do śmierci mojej mamy. Tata nie mógł się pozbierać, więc oddał mnie do domu dziecka.Mmiałam wtedy 16 lat. Pamiętam, że dużo wtedy płakałam. Bardzo kochałam Calum’a. Uciekłam w urodziny mojej mamy. Nikt się wcale nie przejął do momentu, kiedy tata upomniał się o mnie. Wtedy zaczął chodzić po sądach, bo pieniądze. I jest tak jak jest. Nie dość, że nie jestem na tyle wykrztałcona, żeby mieć jakąś lepszą pracę to muszę płacić mu. Niby na jedzenie. Tak na prawdę on przepija wszystkie te pieniądze, podczas gdy ja nie mam co jeść.
-Tak bardzo tęskniłam- łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie wierzyłam, że on na prawdę tu jest, że mogę go dotknąć.
-Nie wiedziałem co się z tobą dzieje, nie dzwoniłaś, obiecałaś że nigdy nie odejdziesz.-zaczęłąm płakać głośniej.
-Nie miałam jak Calum, przepraszam.-uniósł moją brodę, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Otarł łzy z moich oczu i lekko się uśmiechnął.
-M-mogę cię pocałować ? - powiedział jąkając się. Nie odpowiadając złączyłam nasze usta. Nnie obchodzili nas ludzie, liczyliśmy się tylko my. Wtedy chłopak oderwał swoje wagi.
-Masz jakieś mieszkanie, pracę, pieniądze czy cokolwiek ?
-Mieszkanie niby mam, z resztą już gorzej…
-Oh, więc chodźmy do ciebie.- powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczęłam prowadzić go do domu (jeśli tak można nazwać to w czym mieszkam). Szliśmy dobre 20 minut, kiedy byliśmy pod drzwiami. Cal wszedł tuż za mną, po czym zaczął się rozglądać.
-Kto ci pozwala żyć w czymś takim ? - powiedział z grymasem wymalowanym na twarzy.
-No cóż, nie mam nawet porządnej pracy.
-A ja nie mam nic oprócz 1500 funtów w portfelu
-To rzeczywiście nic nie masz stary.
-Mógłbym się wprowadzić ? - po czym dodał jeszcze:
-Robaczku ? - przypomniały mi się te czasy kiedy co noc siedzieliśmy z chłopakiem na dachu mojego domu pod kocem. Wtedy mówiliśm na siebie ‘robaczku’ czy ‘misiu’. Oboje się zaśmialiśmy.
-Jasne misiu.
-Tylko… co z naszym związkiem ? Jest on że tak powiem ‘aktualny’ ?
-Jak dla mnie tak, a dla ciebie ?
-Jak najbardziej- powiedział po czym podszedł do mnie i przycisnął moją dłoń do swoich ust całując opuszki moich palców. Po chwili spojrzał na moją rękę i uśmiechnął się.
-Nadal go nosisz
-Jakbym śmiała go zdejmować. A ty ?- pokazał palec z srebrnym pierścionkiem. Na moim był wygrawerowany napis ‘always in my mind’ a na jego ‘forever in my heart’. Miał one na celu przypieczętowanie naszego ‘związku’. Byliśmy wtedy bardzo młodzi.
-Było wiele momentów kiedy chciałam go zdjąć i po prostu sorzedać, ale nie potrafiłam. Kiedy chciałam to zrobić pojawiał mi się przed oczami twój uśmiech.-powiedziałam. Teraz mogłam ujrzeć ten uśmiech na prawdę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem oraz jak bardzo cię kocham.-powiedział zamykając moją dłoń w swojej. Pokręciłam lekko głową nie wierząć, że stoi przede mną cały mój świat.
-Czy-czy ty też miałeś myśli samobójcze ?- zapytałam chłopaka. Calum spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach przerażenie i złość. Obejrzał moje ciało po całęj długości.
-Jezu, jesteś okropnie chuda dopiero teraz zauważyłem- przerwałam mu.
-Cal, odpowiedz.- spojrzałam na niego.
-Żeby to raz…ale nie przejmuj się, nie myśl o tym, Flora.- nastąpiła niezręczna cisza po czym chłopak dodał:
-Za to ty jesteś w chuj wychudzona kochanie.
-Wiesz….ja też.
-Nie rozmawiajmy o tym dobra ? Ja skoczę po walizki do hotelu i zaraz wracam.-odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
-Calum !- chłopak odwrócił się.
-Kocham cię- uśmiechnął się i wyszedł. Usiadłam na kanapie zauważając że Cziko się nie odzywa. Zaczęłam wołać go coraz głośniej i głośniej. Szukałam go po domu, kiedy wrócił Cal. Postanowiłam zajrzeć na kocyk psa. Był przykryty kocem. Zdjęłam przykrycie i zaczęłam krzyczeć.Calum przybiegł i złapał mnie za ramię, pytając co się stało. W kącie leżał pies z przewierconą śrubokrętem szyją. Chłopak zaczął mnie uspokajać. Byłam przerażona. Kto mógł tu tak po prostu wtargnąć i przewiercić mi psa śrubokrętem. Koło psa leżał list. Wzięłam go do ręki po czym otworzyłam kopertę. Było tam napisane:
'Masz szczęście, że nie zastałem cię w domu, bo zamiast tego psa, to ty byś miała przewiercone gardło, chociaż podejrzewam, że wolałbym się najpierw z tobą zabawić, albo raczej tobą'
Zakryłam usta dłonią i oddałam list Calumowi.
-Musimy iść z tym na policję- chłopak był bardzo poważny.
-Natychmiast Audrey on może tu przyjść w każdej chwili.
-Kto ? Wiesz kto to ? - powiedziałm ździwiona.
-Nie, ale z pewnością to nie jest kobieta.
-Skąd wiesz ?
-Kobieta chciałaby cię zgwałcić czy jak ?
Pociągnął mnie za rękę wychodząc z domu.
-Prowadź na komisariat
_________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz