niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 1

~Next Day~
*Luke*
Siedziałem w przychodni już 2 godzinę . Walić to. Ruszyłem w stronę parku. Było zimno, ale miałem ochotę się przejść. A jeśli mam ochote sie przejść to idę się przejść. Szedłem wzdłuż alejki z rękam w kieszeni i kapturem na gówie. Zobaczyłem tą dziewczyne z wczoraj. Bujała się na huśtawce, a obok niej na trawie turlał się pies. Śmiała się. Miała uroczy śmiech. Przystanąłem w miejscu obserwując blondynkę, aż w końcu mnie dostrzegła. Posłałem jej uśmiech, zrobiła to samo. Podeszła do mnie wołając psa. Z tego co słyszałem miał na imię Cziko.-Hej-powiedziałem.-Cześć, co tu robisz ?-A spaceruję-A tak w ogóle jestem Flora a ty ?-Luke-Powinnam ci się jakoś odwdzięczyć za wczoraj-Nie nie trzeba-Chodźmy chociaż na czekoladę co ?-No dobra-zachichotałem. Weszliśmy do pobliskiej kawiarni i zajęliśmy miejsca. Siedzieliśmy przy oknie.-Co chcesz do picia ?-zapytałem.-Ale to ja stawiam-Oj daj spokój…to co zamawiasz ?-Przecież przyszliśmy na czekoladę-zaśmiała się-No tak-Podszedłem do lady i złożyłem zamówienie. Po chwili pani podała mi dwa papierowe kubki. Usiadłem na miajsce podając dziewczynie napój.-Dlaczego mnie wczoraj “uratowałeś” ?-A ty co byś zrobiła na moim miejscu ?-To samo.-Też właśnie-upiłem łyk czekolady poparzając sobi język.-Cholera-Co ?-Oparzyłem się-Poprosić o wodę ?-Nie, zaraz przejdzie-co chwila dotykałem języka palcem, ale to nie pomagało.-Zaraz przejdzie-zacytowała i poszła jednak po tą wodę.-Masz.-Dzięki, a zostawiłaś psa przed budynkiem ?-Tak, grzecznie sobie siedzi-pokazała na psa, który siadział za oknem tuż obok nas. Piłem wodę bardzo szybko. Była bardzo zimna. Wypiłem całą butelkę i w końcu przeszło. Tym razem podmuchałem zanim się napiłem. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę. Dużo rozmawialiśmy.
*Flora*
-Miło było cię poznać Luke-wyszczerzyłam sie do niego.-Ciebie też-Ja już muszę lecieć.-Tak ja też-pożegnałam się i wyszłam z kawiarni. Zagwizdałam na co pies przybiegł i poszliśmy do domu. Kiedy doszliśmy na miejsce i chciałam przekręcić klucz zauważyłam że drzwi były otwarte. Cziko wszedł pierwszy, dla bezpieczeństwa. Sprawdził dom i przybiegł spowrotem. Nikogo nie ma. Weszłam za psem i posprawdzałam wszystki szafki. Po co to robiłam przecież i tak nie miałam nic wartościowego. Zamknęłam drzwi, przebrałam sie w piżamę i poszłam spać.
                                                                               ***
Kiedy wstałam była 10:00. Miałam być o 11:00 u pana Clifford’a. Był w moim wieku, ale ze względu na to że był ,moim pracodawcą zwracałam się do niego Pan. Uszykowałam się i wyszłam bez śniadania. Psa zostawiłam w domu. Nie zgadniecie jak pracowałam. Zbierałam truskawki. Zarabiałam niewiele ale wystarczająco tyle żeby wyżywić siebie i pieska. Na miejscu zadzwoniłam domofonem przy bramie. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwierającego się wejścia. Weszłam i zapukałam do drzwi. Otworzył “szef”. W sumie co to za szef i co to w ogóle za biznes.-Dzień dobry-Cześć-powiedział na co zareagowałam dość dziwnym spojrzeniem.-Jesteśmy w tym samym wieku to śmieszne że traktujesz mnie tak poważnie-zaśmiał się i wręczył mi kopertę.-Mów mi Michael ok ?-Okey.-uśmiechnął się. Podziękowałam za wypłatę i wróciłam do domu. Na miejscu przeliczyłam dokładnie pieniądze i dodałam do nich moje oszczędności. Okazało się że stać mnie na jakiś prowizoryczny telefon. Z uśmiechem na twarzy poleciałam do sklepu. Sprzedawca wytłumaczył mi co i jak. Od razu wpisałam numer pana… znaczy Michael’a i zadzwoniłam do niego.-Halo ?-odezwał się głos.-Michael ? To ja Flora.-Oh masz nowy telefon ?- Tak udało mi się w końcu uzbierać. Nie jest jakiś luksusowy czy coś ale jest.-Mogłaś powiedzieć że nie masz telefonu mogłem ci pożyczyć mój stary albo odsprzedać za dodatkowe.
______________
Dialogi będą od linijki od następnego chaptera c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz